Paradoks o Don Juanie
O Don Juanie napisano już prawie tyle sztuk, ile o Amfitrionie. Ten mit o wielkim uwodzicielu prowokował od wieków pisarzy do ideowej, moralistycznej i filozoficznej polemiki z jego tradycyjną hiszpańską wersją. Uczynił to Molier w swojej libertyńskiej sztuce, która przysporzyła mu tylu kłopotów i naraziła na konflikty z władzami duchownymi i świeckimi. Max Frisch poszedł w swej racjonalistycznej analizie mitu o Don Juanie jeszcze dalej. Postanowił ujawnić cały absurd tej legendy, kontrastując postawą współczesnego intelektualisty z przesądami, mentalnością i obyczajowością feudalnej Hiszpanii. Ta konfrontacja mitu z rzeczywistością, a także pojąć i wyobrażeń z dwóch tak odległych od siebie i różnych epok dała świetne wyniki. Powstała komedia satyryczna, bardzo dowcipna i mądra, racjonalistyczna, antyfeudalna i antyklerykalna, sławiąca zwycięstwo rozumu nad ciemnotą. Frisch posłużył się przy jej konstrukcji efektem osobliwości, zapożyczonym żywcem od Brechta. Nie darmo spędził rok w kręgu oddziaływania jego fascynującej osobowości. Odwrócił mianowicie całą legendą o Don Juanie i zaskoczył tym widzów, nawykłych do jej tradycyjnego ujęcia. To nie Don Juan zdobywa kobiety. To one szaleją za nim. Nieszczęsny kochanek ucieka przed nimi, a one go ścigają. Jak Erynie. Kobiety są w tej gorzkiej komedii symbolem ładu i stabilizacji, odwiecznego porządku przyrodzonych i niezmiennych praw natury. Mężczyzna szuka czegoś nowego, pragnie oderwać się od ziemi, wyzwolić się od praw fizycznych swego ciała, ucieka w świat intelektu, rozmyślań, abstrakcji, geometrii. Daremnie. Samotność jest także nieosiągalna. Trzeba pogodzić się z tym, co nieuniknione i znaleźć w tym realnym świecie swoje miejsce. Nietrudno odnaleźć w tej problematyce zalążki tego wszystkiego, co rozwinął Frisch później w swych znakomitych powieściach "Homo Faber", "Stiller" i "Gantenbein". które przyniosły mu światową sławą i renomę największego z żyjących pisarzy niemieckiego obszaru językowego.
Przez długi czas dramaturgia Frischa pozostawała u nas w cieniu sztuk Dürrenmatta. Znano w Polsce właściwie tylko Jego "Biedermanna i podpalaczy", oraz "Andorrę". "Don-Juana" wystawił przed kilku laty teatr poznański, ale to przedstawienie nie zdobyło sobie większego uznania, gdyż prezentowało sztukę Frischa fałszywie, nie wydobywając jej zjadliwej ironii, dowcipu, bogatej zawartości intelektualnej. Z tym większym uznaniem powitać należy inicjatywę Teatru Dramatycznego, który dokonał nie tylko właściwego wyboru, lecz dał także bardzo dobre, śmiem twierdzić - chwilami nawet wybitne - przedstawienie.
Duża w tym zasługa LUDWIKA RENÉ, reżysera wnikliwego i subtelnego, znakomicie rozumiejącego uroki i sens współczesnej literatury. Wydobył on bezbłędnie sceptyczny, kpiarski ton sztuki, przekazał jej błyskotliwy dialog taktownie, podkreślając wyraźnie, choć bez natrętnej przesady jej świetne riposty i puenty. Inna sprawa, że trafił na idealnego aktora. Trudno sobie wyobrazić lepszą obsadę roli tytułowej od ANDRZEJA ŁAPICKIEGO. Ten pełen wdzięku i tak Inteligentny aktor dawno już nie zagrał tak dobrze i ciekawie. Był prawdziwym intelektualistą i pełnym uroku mężczyzną. Wierzyliśmy mu, że góruje całkowicie nad swym otoczeniem i że okrutnie męczą go kobiety. Nie chciał być bohaterem złych romansów, postacią z literatury. Ale nie tylko Łapicki przyczynił się do sukcesu przedstawienia. Reszta obsady była też na ogół bardzo trafna. A więc pyszny TADEUSZ BARTOSIK w roli obłudnego Ojca Diego, rozpustnego obżartucha, który pod koniec sztuki paraduje w dostojnych szatach kościelnego purpurata, obnosząc swą godność z lekka tylko ukrywającą cynizm pasibrzucha i pieczeniarza; zmysłowa 1 zakochana beznadziejnie w Don Juanie Miranda ELŻBIETY CZYŻEWSKIEJ, przeobrażona pod koniec komedii w dostojną księżnę Ronda, jakby rodzona siostra obozowej prostytutki Yvette, która zostaje pod koniec "Matki Courage" prawdziwa damą i wdową po bogatym pułkowniku; wyrazista 1 soczysta Celestyna IRENY GÓRSKIEJ 1 pełna temperamentu, piękna choć już nie pierwszej młodości Donna Elwira ZOFII RYSIÓWNY. A takie wyśmiany doszczętnie przez Frischa Jej mąż, Komandor, niezdarny głupiec z pomnika, w dowcipnej interpretacji ZBIGNIEWA KOCZANOWICZA. Nadto CZESŁAW KALINOWSKI (śmieszny rogacz Don Baltazar Lopez, jedna z ofiar Don Juana, a właściwie własnej żony), STANISŁAW JAWORSKI (ojciec Don Juana), STANISŁAW GAWLIK (sługa Don Juana), RYSZARD BARYCZ i inni. Nie poradziła sobie tylko z trudną rolą Donny Anny - EWA KRZYZEWSKA. Było to ponad jej aktorskie siły. Wyglądała ładnie, ale to w tak ważnej roli - za mało. Można też mieć pewne zastrzeżenia do tempa przedstawienia. Wolałbym, by grano je szybciej. Ale to chyba jedyna wątpliwość, która nie umniejsza walorów całości przedstawienia.
Miejmy nadzieją, że sukces "Don Juana" zachęci nasze teatry do sięgnięcia również po inne sztuki Frischa, dotąd w Polsce nie grane. Więc przede wszystkim po "Hrabiego Oederlanda", a może także po uroczą "Santa Cruz". Zaręczam, że warto. A Teatr Dramatyczny stanie się odtąd chyba nie tylko teatrem Brechta, Seana 0'Casey i Dürrenmatta, lecz takie Frischa, który należy do tego owocnego nurtu współczesnej dramaturgii zaangażowanej, nowoczesnej, ale zrozumiałej dla wszystkich i przejrzystej.